Na krótki czas Mazowiecka Szosa stała się Szosą Madziarską. A to z tej okazji, że postanowiłem wybrać się na dwóch kółkach z Warszawy do Budapesztu. Warto było?
Tytułowe Kurpie to niezwykła kraina niezwykłych ludzi… a przy okazji świetny cel nieco dłuższej eskapady rowerowej. Puste i gładkie asfalty już na was czekają.
Całkiem niedaleko od Warszawy natrafimy na tereny, gdzie czas jakby się zatrzymał. Przez ich środek płynie czysta i urocza rzeka Liwiec, zaś wzdłuż niej biegnie sporo spokojnych asfaltów.
Tytułowy region to głównie spokojne i równe asfalty, a do tego przyjemnie pofalowany teren. Nic dziwnego, że miejsce to docenia coraz więcej kolarzy.
Najpopularniejsza 200-kilometrowa pętla stołecznych kolarzy wiedzie przez Płock. Choć można tam dojechać na wiele różnych sposobów, to w mojej ocenie ten jest najciekawszy.
Tereny na południowy wschód od Góry Kalwarii i Warki wydają się mało popularne wśród stołecznych kolarzy. Całkiem niesłusznie, bo nie brak tam ani dobrych asfaltów, ani ciekawych miejsc. Niniejsza trasa powinna to skutecznie to udowodnić.
Na liście najbardziej niedocenianych regionów kolarskich Mazowsza jedno z czołowych miejsc z pewnością zajmują okolice Ciechanowa i Mławy. Odczarujmy zatem to miejsce!
W poprzednim wpisie zaproponowałem wjazd rowerem na najwyższą górę Nizin Środkowopolskich. Ktoś jednak zapewne zwróci uwagę, że to przecież sztucznie usypane wzniesienie. Dlatego tym razem zapraszam na rowerową podróż w przeciwnym kierunku – na miejsce wielkiej bitwy i pobliski szczyt wielkiej moreny.
Nizina Środkowoeuropejska rozciąga się od Bugu na wschodzie po krańce Belgii na Zachodzie. Proponuję zdobyć najwyższy szczyt tej rozległej krainy. Oczywiście na rowerze!
Mówiąc „jedziemy nad jeziora”, przeciętny warszawiak ma na myśli Mazury. Ale przecież najbliższe jeziora polodowcowe są znacznie bliżej stolicy. W sam raz na wycieczkę szosą!