Puste drogi, ładne widoki, unikatowe zabytki, a nawet kilka hopek, a wszystko to całkiem niedaleko od Warszawy. Aż dziw, że tereny te są wśród stołecznych kolarzy wciąż tak mało popularne. Zapraszam z rowerem szosowym na Ziemię Płońską!
A wycieczkę zaczynamy od rejonów, gdzie szosowców na pęczki, czyli od okolic Twierdzy Modlin. Ze stolicy dojedziemy tu przynajmniej na trzy sposoby:
- Przez Łomianki i Czosnów ul. Rolniczą i dalej mostami przez Wisłę i Narew
- Śladem Ronda Babka, czyli z Białołęki przez Jabłonnę DW 630
- A dla leni… pociągiem do stacji Modlin
Zwiedzanie Modlina i Ziemi Płońskiej zostawmy sobie jednak na później. Na początek: etap płaski. W pierwszej kolejności czeka nas przeprawa przez Narew i Wisłę – choć ten krótki odcinek z dwoma mostami jest piękny, to niestety jest też bardzo ruchliwy i wąski.
Ale tuż za Wisłą zjedziemy na asfalty, które ukoją nas swoim spokojem. Najbliższe ponad 30 kilometrów to kraina nazywana Kampinoskim Powiślem. W dużym skrócie czekają nas tu soczyście zielone łąki, wioskowe krajobrazy oraz liczne ślady po dawnych osadnikach niemieckich, zwanych Olendrami. Ciekawych krajoznawczych szczegółów tego regionu odsyłam do wpisu dotyczącego wyprawy w okolice Płocka.
Gdy już tak przyzwyczaimy się do płaskości i spokoju, czeka nas zupełna zmiana otoczenia. Skręcając na drogę krajową nr 50, wjedziemy bowiem na ruchliwy most, którym zaczniemy powolutku wspinać się na Wysoczyznę Płońską. Tu ciekawostka: jeszcze do 1999 roku znajdował się tu najdłuższy drewniany most w Europie. Nie był to jednak dla nas powód do dumy, a raczej wstydu, bo niemal każdej zimy przeprawa była zamykana z uwagi na możliwość zniszczenia jej przez napór kry. Jeszcze do 2013 r. fragment mostu służył jako platforma widokowa, i ona została jednak w końcu rozebrana.
Za mostem wjeżdżamy do Wyszogrodu. Warto wiedzieć, że to senne miasteczko w średniowieczu było jednym z ważniejszych mazowieckich grodów. Dziś po tej świetności ostał się jedynie skromny rynek i Góra Zamkowa, na której – jak wskazuje nazwa – wieki temu stał zamek. Bodaj najciekawszy jest tu jednak imponujący widok na Wisłę – zasługa tego, że miasto zlokalizowano na stromej, 40-metrowej skarpie, ponoć stanowiącej największą przepaść na Mazowszu! Aż dziw, że nie powstała tu jeszcze jakaś klimatyczna knajpka, która przyciągałaby tłumy weekendowych turystów.

Warto wspomnieć, że jeszcze przed wojną miasto to zamieszkiwała całkiem spora społeczność żydowska. Pozostałością po niej są ruiny kirkutu, które znajdują się we wschodniej części miejscowości, przy ul. Pokoju.
Z Wyszogrodu kierujemy się do głównej atrakcji tej wycieczki. Dojedziemy tam na dwa sposoby. Prościej i szybciej jest krajówką, ale jeśli macie czas i siły, zdecydowanie polecam lokalne asfalty przecinające mazowieckie zagłębie upraw truskawki (jak na mapie poniżej).
A gwoździem programu jest Czerwińsk nad Wisłą. Zjeździwszy na dwóch kółkach niemal całe Mazowsze, uważam, że to najpiękniejsze miasteczko w województwie (co ciekawe, prawa miejskie odzyskało całkiem niedawno, bo w 2020 roku). Naszą uwagę przykuje tu przede wszystkim romański kościół z XII wieku zbudowany z czerwonych głazów narzutowych (stąd nazwa miejscowości). Uroku dopełniają drewniane domki przycupnięte nad brzegiem Wisły. Co ciekawe, to właśnie w tym miejscu w 1410 r. król Władysław Jagiełło przekraczał po moście łyżwowym Królową Polskich Rzek w drodze na Grunwald. Do miasteczka tego wjechaliśmy zresztą ulicą Grunwaldzką – ponoć właśnie tym traktem wojska Jagiełły kierowały się na spotkanie z krzyżakami.
Opuszczając Czerwińsk zagłębiamy się w Ziemię Płońską. Rejon położony jest na wysoczyźnie morenowej, co ma dla nas trzy zasadnicze konsekwencje. Po pierwsze, jak na Mazowsze nieco tu buja (docelowo wjedziemy na 150 m n.p.m., podczas gdy brzeg Wisły w Czerwińsku jest blisko 90 metrów niżej). Po drugie, dzięki żyznym glebom teren ten jest niemal całkowicie użytkowany rolniczo. A specjalnością regionu są wspomniane truskawki! Dlatego koniecznie trzeba tu zajrzeć na przełomie maja i czerwca, gdy roznosi się tu cudownie słodki zapach tego owocu. Po trzecie, być może waszą uwagę zwróci sporo polnych kamieni (a konkretnie głazów narzutowych zostawionych tu przez lądolód). Swego czasu stanowił on ważny materiał budowlany, o czym się można było się przekonać, podziwiając czerwińską świątynię.
Skręcając z drogi wojewódzkiej w prawo, waszą uwagę może przykuć wygolony pas lasu po lewej. Oto, mili Państwo, jedziemy wzdłuż ropociągu „Przyjaźń”!

Docierając do wioski Strzembowo, zwolnijmy nieco. Nie tylko ze względu na fatalny asfalt, ale także, by dostrzec kolejną zabytkową perełkę – zespół pałacowy. Jeszcze kilka lat temu był on obdrapaną ruiną, jednak gdy trafił w prywatne ręce pewnego małżeństwa, odzyskał dawny blask. Szkoda tylko, że ta piękna posiadłość otoczona jest mało urodziwym betonowym płotem, zza którego niewiele widać.

Za wsią Kamienica (stanowiącą dogodny punkt aprowizacji) po lewej zobaczymy zagajniczek. Ale to nie byle jaki zagajniczek, tylko rezerwat Noskowo. Znawcy przyrody zachwycają się jego bogactwem przyrodniczym, nazywając go nawet Puszczą Białowieską w pigułce (zainteresowanych odsyłam do artykułu). Po drodze uwagę przykuje zapewne drogowskaz na Złotopolice – od razu jednak wyjaśniam, że z pierwszą polską telenowelą miejscowość ta nie ma nic wspólnego (serial ponoć był kręcony gdzieś pod Piasecznem).
Dojeżdżając z powrotem do drogi krajowej 62, opuszczamy truskawkowe zagłębie, ale czekają nas jeszcze dwie atrakcje. Pierwsza to Zakroczym – kolejna mazowiecka perełka. Swego czasu był tu jeden z najważniejszych grodów w regionie, w tym kluczowa przeprawa przez Wisłę. Do dziś po tej świetności pozostał jedynie opustoszały rynek oraz dwa zabytkowe kościoły, z których najstarszy pochodzi z XV wieku.
Po przejechaniu przez wąwozik oraz trasę S7 i kilku kolejnych kilometrach wjeżdżamy do twierdzy Modlin. Strategiczne położenie w widłach Narwi i Wisły sprawiło, że umocnienia budowano tu już w średniowieczu. Obiekty, które będziemy mijać, pochodzą jednak ze znacznie późniejszych czasów – najstarsze wznoszono z rozkazów samego Napoleona. Wśród atrakcji warto wymienić chociażby ponoć najdłuższy budynek w Europie (2,2 km) czy Wieżę Tatarską, skąd roztacza się cudny widok na ujście Narwi.
Twierdza Modlin to generalnie temat na solidną całodzienną pieszą wycieczkę! Niestety, bezpośrednio na naszej trasie widoki nie są tu oszałamiające, bo teren jest już nieco zapuszczony. A szkoda. Tym bardziej, że od lat pojawiają się pomysły, by to wyjątkowe miejsce w jakiś spektakularny sposób zagospodarować. Na przeszkodzie tradycyjnie stają jednak pieniądze oraz… konserwator zabytków.
Nim dojedziemy z powrotem do punktu startu, Waszej polecam zajechać jeszcze do cukierni Szarow. Dzięki temu nie tylko pozwiedzacie kolejne zakamarki Modlina, ale także zaliczycie kolejny punkt na mazowieckim szlaku coffee ride.
Wujek dobra rada:
- Ruch na drogach jest generalnie mały. Wyjątek stanowi DK 62, ale jak na krajówkę ruch jest tu znośny, a nawierzchnia cudna.
- Skoro o nawierzchni mowa – jakość dróg jest różna, choć generalnie dobra. Największe mózgotrzepy uświadczymy przed pałacem w Strzembowie. Odnotować jednak należy, że w ostatnich latach jakość dróg ulega tu wyraźnej poprawie.
- Okazji do zaopatrzenia nie ma nadmiernie dużo. Sklepy znajdziemy chociażby w Modlinie, Kamienicy, Czerwińsku i Wyszogrodzie. Nie uświadczymy natomiast stacji benzynowej, tak bardzo przydatnej w niehandlowe niedziele.
2 myśli na “Przepaść, truskawki i zabytki, czyli perełki Ziemi Płońskiej”