Małe miasto, a dobrze słodzi [ToTu Cafe, Nowe Miasto nad Soną]

Nieustannie zadziwia mnie, że podczas gdy kilka sporych mazowieckich miast wciąż nie dorobiło się przyzwoitej cukierni, to w niektórych wsiach czy miasteczkach uświadczymy obiekty, które warte są dłuższej kolarskiej pielgrzymki. Do tej drugiej kategorii zalicza się z pewnością Nowe Miasto nad Soną.

Będę szczery: do kawiarni ToTu nigdy bym nie zajrzał, gdyby nie napisał do mnie właściciel tego przybytku z kolarskim zaproszeniem i prośbą dopisania swojego obiektu do mapy Coffee Ride. Dlaczego? Raz, że nawet nie wpadłem na pomysł, by w takim małym miasteczku (a do 2022 roku wsi) szukać cukierni. Dwa, że zewnętrzny wygląd miejscówki robi wrażenie co najmniej przeciętne. No, ale skoro zaprosili, to grzech odmówić.

Wnętrze przybytku robi już jednak zgoła inne, przyjemniejsze wrażenie. No, ale nie po to tu przyjechałem, by studiować wystrój wnętrz! Zabierzmy się do jedzenia! Pierwsze zaskoczenie: wybór w gablocie dość mały. Dla jednych to problem, ja jednak wciąż mam w pamięci słowa carycy polskiej gastronomii Magdy Gessler, że opasłe menu to poważne ostrzeżenie przed jedzeniem o wątpliwej świeżości. Degustacja lokalnej owocowej bezy tylko mnie w tym utwierdziła. Niewątpliwie niedługo czekała na wylądowanie na moim talerzu. Pochwalić należy też smak. Beza, jak to beza, musi być słodka. Ale jej wnętrze wypełniono pyszną, tylko lekko słodką bitą śmietaną, zaś na wierzchu położono owoce, w tym przyjemnie kwaskową czerwoną porzeczką.

Pałaszując ową bezę, zdziwiłem się, że jak na niewielkie rozmiary tej miejscowości (raptem blisko 4 tys. mieszkańców) tłok w lokalu spory, a większość klienteli ustawia się po jagodziankę. I ja zatem nie mogłem przepuścić takiej okazji! Oczywiście w każdej jagodziance najważniejsze jest wnętrze. Jeśli chodzi o ilość nadzienia, w tym przypadku okazało się ono umiarkowanie obfite. Ale ocenę końcową zdecydowanie podbiła świeżość ciasta w połączeniu z cudownie grubą frakcją obfitej kruszonki. Na plus są też nieprzesłodzone jagody!

A skoro zawitaliśmy do kawiarni, nie sposób nie zamówić też kawy. Moje cappuccino zdecydowanie na piątkę, choć podczas następnych wizyt jest jeszcze pole do testowania innych trunków – wybór bowiem całkiem spory (w tym kaw smakowych, herbat i zimnych napojów).

Krótko mówiąc, lokal gorąco polecam, tak samo zresztą jak okoliczne puste asfalty i przyjemne krajobrazy (inspiracją do wycieczki może być choćby rowerowy spływ Wkrą). Odnotować też należy, że z tyłu kawiarni jest ogródek, gdzie można się rozłożyć i bezpiecznie zostawić rowery.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.