Często słyszę, że Mazowsze to dla miłośnika kolarstwa szosowego kraina wybitnie płaska, nudna i do tego z intensywnym ruchem samochodowym. Owszem, jest w tym ziarnko prawdy, ale nie brak też miejsc, które tym twierdzeniom zaprzeczają. Jeśli wiemy, gdzie zajechać, mazowieckie szosy mogą być piękne przez wszystkie cztery pory roku!

Wiosna

Gdy dni coraz dłuższe, a za oknem coraz cieplej, nogi same się wyrywają, by ruszyć gdzieś w trasę i podziwiać przyrodę budzącą się do życia po zimowym śnie. Na Mazowszu bez wątpienia najpiękniej jest wówczas w Puszczy Kampinoskiej. To ten moment, gdy bagna po roztopach są pełne wody, a unikatowa roślinność atakuje nas zewsząd intensywnymi odcieniami zieleni. A jeśli mamy szczęście, zobaczymy nawet łosia. Wczesna wiosna to akurat moment, gdy jeszcze dość łatwo można je dostrzec, dopóki nie schowają się na niedostępnych mokradłach z dala od wzroku turystów.

Wprawdzie może się wydawać, że skoro miejsce to jest chronione jako park narodowy, nie poszalejemy tam na szosie. Ale nic bardziej mylnego! Asfaltów tam nie brakuje, i to takich równych i kameralnych! Najpopularniejszy kampinoski klasyk to Kampinoska Połówka – wystarczy, by poczuć ducha Puszczy i jednocześnie nie przemęczyć roztrenowanych przez zimę mięśni. Podnosząc nieco poprzeczkę dystansu, warto pokonać „Kampinoskie 3/4”, w trakcie których odwiedzimy znacznie dziksze rejony tego parku. Jeszcze więcej różnorodności uświadczymy na „Pełnej Kampinoskiej”. Ta popularna pętla wokół Puszczy pozwoli poznać nie tylko ten kompleks leśny, ale również tzw. Kampinoskie Powiśle, zwane niekiedy „Gassami Północy”, pola bitwy nad Bzurą czy miejsce narodzin Fryderyka Chopina.

A skoro o Gassach mowa, to wiosna jest właśnie tą porą, gdy robi się tam naprawdę tłoczno – samochodów z pewnością miniecie tam mniej niż kolarzy. Trasa jest doskonałą okazją, by podziwiać najnowsze trendy w rowerach i stylówie… a czasem również, by wpaść w kompleksy, jak bardzo zapuściliśmy się przez zimę.

Dla tych, którzy wolą mniej zatłoczone rejony, a jednocześnie chcą liczą na wiosenne podszlifowanie formy, idealnym rozwiązaniem jest dolina Wkry. Z jednej strony nasze nerwy będzie tu koić krystalicznie czysta rzeka płynąca przez pola i zagajniki, a z drugiej napotkamy kilka całkiem sporych jak na Mazowsze hopek, które pozwolą nam przygotować łydę na bardziej ambitne eskapady.

Ciekawą propozycją na wiosnę jest również Równina Łowicko-Błońska – kraina rozległa i wybitnie płaska, ale z kilkoma całkiem urokliwymi miejscami. Wbrew pozorom to świetne miejsce do treningu siłowego. Klimatolodzy twierdzą bowiem, że tę część Polski wyróżniają całkiem silne wiatry, a do tego nie ma tu ani zabudowy, ani lasów, które by owe podmuchy tłumiły. Przed wyruszeniem na tę trasę naprawdę warto sprawdzić prognozy dotyczące siły i kierunku wiatru!

A jeśli chcecie szlifować sobie formę na krótkich dystansach, polecam katowanie serwisówek okraszone przeskakiwaniem po wiaduktach nad drogami ekspresowymi czy autostradami. Moją ulubioną trasą w tym stylu są wiadukty nad A2.

Późną wiosnę niechybnie zapowiadają truskawki pojawiające się na ulicznych straganach. Dla kolarzy to znak, że warto wybrać się na Wysoczyznę Płońską, czyli jedno z najważniejszych krajowych zagłębi tego owocu. Szczególnie polecam tę trasę w ciepły i bezwietrzny dzień, gdy truskawki będziemy nie tylko widzieć, ale i czuć ich intensywny zapach! Trasę polecam nie tylko przez wzgląd na owoce, ale również przyjemny pagórkowaty teren oraz kilka wyjątkowych zabytków jak Wyszogród czy Czerwińsk nad Wisłą.

Lato

Latem nie ma już wymówek! Pora ruszyć w zdecydowanie dłuższe trasy. Jedną z najpopularniejszych długodystansowych eskapad jest wypad do Płocka, który nabije nam ponad 200 kilometrów. W moim ulubionym wariancie pierwsza część trasy poprowadzi nas po płaskich kameralnych asfaltach wzdłuż dolny Wisły, gdzie jeszcze sto lat temu mieszkali koloniści niemieccy i do dziś pozostało po nich kilka widocznych w krajobrazie pamiątek. W drodze powrotnej czeka nas natomiast kilka solidnych podjazdów. Jeśli pagórków na takim dystansie wolimy uniknąć, polecam wypad do Jeziora Zdworskiego, również na Ziemi Płockiej – jest to najbliższej położona stolicy pozostałość po ostatniej epoce lodowcowej.

Gdy kręcą was jeziora, a w nogach macie więcej pary, zapraszam na Mazury! W planie jest chociażby wizyta na klimatycznym rynku w Działdowie, przejazd przez pola Grunwaldu oraz wjazd Dylewską Górę (312 m n.p.m.) – drugie co do wysokości wzniesienie na polskich nizinach.

A tak naprawdę można by powiedzieć, że trzecie. Zależy, jak liczyć. Bo jeśli uwzględniać wzgórza usypane przez człowieka, to nad polskimi nizinami bezapelacyjnie króluje Góra Kamieńska (405,6 m n.p.m.) – hałda usypana z odpadów po wydobyciu węgla brunatnego w bełchatowskiej kopalni. Cel w sam raz na dłuższy wypad z Warszawy. Atrakcją trasy jest nie tylko samo wzniesienie, ale chociażby unikatowy romański kościół w Inowłodzu, pas startowy na środku drogi czy źródła w kolorze niebieskim.

Jeśli chcecie eksplorować wschodnią część województwa mazowieckiego, gorąco polecam wyprawę wzdłuż Bugu aż do białoruskiej granicy. Niewątpliwie rzeka na ma w sobie coś zupełnie wyjątkowego. Spokojne podlaskie wioski? Szeroka woda co chwile wynurzająca się zza zakrętów? Soczyście zielone łąki zalewowe? Trudno powiedzieć! Musicie przekonać się sami!

Wielbicielom rzek polecam także wyprawę hydrologiczną. Za jednym zamachem zapoznacie się z Wisłą, Narwią, Wkrą i Bugiem, a do tego zajedziecie na najdłuższy rynek w Europie.

Mocny wodny akcent uświadczymy także podczas wycieczki na południowy-wschód Mazowsza. Jej niewątpliwą atrakcją jest przeprawa promikiem przez Wisłę z pięknym widokiem na imponującą elektrownię w Kozienicach. Spieszcie się jeździć tą trasą, bo ponoć planują tam most!

Choć Mazowszu przyklejono łatkę regionu płaskiego, to i my mamy tu swoje wzniesienia. By się o tym, przekonać, zapraszam w okolice Mławy. Zaskoczy was tu nie tylko kilka solidnych pagórków, ale również… imponująca liczba kurzych ferm.

Jesień

Jednym z pierwszych sygnałów zwiastujących nadchodzącą jesień są sosy jabłek obficie wysypujące się z bazarowych stoisk. To znak, że pora ruszyć na rowerową wyprawę to jednego z największych w Europie zagłębi tego owocu, czyli w okolice Grójca. W planie jest blisko 100 km jazdy przez ciągnące się niemal non stop jabłkowe sady. Po ich pokonaniu w głowie krążyć wam będzie jedynie myśl o spałaszowaniu solidnej porcji szarlotki!

Oczywiście najważniejszym symbolem jesieni są liście mieniące się wszystkimi odcieniami żółci, czerwieni i brązu. Jeśli zatem poszukujecie dogodnych miejsc na jesieniarsko-kolarskie selfiaczki, gorąco polecam Chojnowski Park Krajobrazowy.

Jesienią pięknie prezentują się również okolice Tarczyna i Mszczonowa. Warto tam zajechać nie tylko ze względu na kolorowe lasy i sady, ale również przez wzgląd na całkiem fajne pagórki poprzecinane kilkoma urokliwymi stawami.

Jesień to też czas, gdy niektórych kolarzy coraz bardziej irytuje krótki dzień uniemożliwiający dłuższe eskapady. Właśnie wtedy nasz podróżniczy nastrój ratować mogą wycieczki w jedną stronę z kolejowym powrotem. Szczególnie polecam Wzniesienia Łódzkie, które zapewnią wam nie tylko całkiem ładne krajobrazy, ale również kilka solidnych (jak na niziny) podjazdów.

Zima

Przełom starego i nowego roku to moment, gdy wielu z nas odkłada rower to piwnicy. Jeśli jednak w weekend wyjrzy słońce, polecam zaczerpnąć świeżego powietrza na dwóch kółkach. Motywacją do wyjścia z domu niech będą… ciastka. Tę porę roku polecam bowiem do pielgrzymowania po podwarszawskich cukierniach. Wszak jazda przy niskich temperaturach oznacza ekspresowe spalanie kalorii, które natychmiast trzeba uzupełnić. Nic nie robi tego lepiej jak porządny kawałek ciasta (a najlepiej dwa) popite podwójnym espresso. Tylko którą cukiernię wybrać? Sam nie wiem, co polecić – musicie ocenić sami! Ale spokojnie, macie na to przynajmniej całą zimę.